Po dość długim dniu spędzonym głównie w łóżku, nagle kilka samotnych, już dawno zbyt miękkich do zjedzenia brzoskwiń zawołało do mnie ! Pomyśl na crumble pojawił się od razu. Jednak miałam co do niego wątpliwości, bo nie lubię wykorzystywać mojego naczynia żaroodpornego, dlatego, że jest zbyt duże by jakikolwiek danie wyglądało w nim estetycznie. Jednak za namową mamy oraz obecności masła w lodówce, zdecydowałam, że mimo wszystko, zrobię je. I tak ten pełen biegu i zmęczenia dzień, zakończyłam wręcz rozpływającymi się w ustach brzoskwiniami pod cudownie chrupiącą, ciepłą, aromatyczną kruszonką... Pycha : )
Składniki (około, ponieważ sami dojdziecie do tego jaką konsystencję chcecie):
- pół kostki masła
- pół szklanki mąki (u mnie pełnoziarnista)
- 1/4 szklanki otrębów*
- 1/4 szklanki płatków owsianych*
- 1/4 szklanki wiórków kokosowych*
- brzoskwinie (ilości zależy od wielkości naczynia)
*-można pominąć (jednak polecam je wykorzystać)
Moje naczynie podzieliłam na dwie porcję, przełożone do miseczek, aby owoce nie wyciekały, jednak nie zdążyłam im nawet zrobić zdjęcia, i ja i moja mama chciałyśmy zjeść je jeszcze gorące. Najlepiej jeśli będzie je piec i podawać w jednym, małym naczyniu, które właśnie zakupiłam, ze względów estetycznych. Tak jest po prostu wygodniej, bez zbędnego przekładania, dzięki któremu deser traci wygląd. Moje następne crumble będzie już na pewno w ślicznych, żółtych, malutkich naczynkach :)